Poloneza przez chwilę znów miałem a w zasadzie to mieliśmy na spółę z Mathew-em
Byliśmy na zlocie w Warszawie z dwójką znajomych z Gdańska, byliśmy dogadani na powrót w niedzielę po południu, z tym że ja i Mathew jechaliśmy na balety a tamci dwaj do rodziny na nocleg.
Jakoś późnym wieczorem w sobotę zadzwonili, że muszą pilnie wracać do trójmiasta a my pod wpływem (chwili
) wpadliśmy na genialny pomysł kupna samochodu (od Gosi - Kici) na powrót do trójmiasta
Wyglądał nieciekawie, ale dowiózł nas do trójmiasta bez problemu i tanio (lpg).
Przez chwilę musiałem go używać jako dupowozu, bo ojca auto się spieprzyło i 2 tygodnie stało w warsztacie, więc pożyczyłem mu swojego VW.
Trochę go ogarnęliśmy, wymieniliśmy kilka części i po jakimś miesiącu posiadania poszedł dalej...
Natomiast tego Fiata sprzedałem, bo...
Postanowiłem sprzedać wszystkie złomy i kupić jeden porządny egzemplarz nie wymagający remontu blacharskiego i lakierniczego.
Ten Fiat od samego początku miał posłużyć jako dawca, ale bardzo szybko się okazało, że zrobiło mi się go szkoda, co za tym poszło włożyłem kilka zł w doprowadzenie go do stanu jezdnego (blacharsko prezentował się "w miarę" tylko na zdjęciach). Jak pewnie niektórzy wiedzą a inni się domyślają, cały czas miałem skorupę swojego pierwszego Fiata, tzw. Diabua...
Próbowałem zebrać fundusze na remont, ale szare codzienne życie ciągle mi w tym przeszkadzało. Uzbierałem nawet sporą część galanterii potrzebnej do przeróbki na klasyka, miesiąc po miesiącu jakiś element.
Jakiś czas temu usiadłem, przekalkulowałem i doszedłem do wniosku, że mnie po prostu nie stać na remont z prawdziwego zdarzenia jaki sobie wymarzyłem, bez półśrodków, w profesjonalnych zakładach. Naoglądałem się na zlotach Fiatów, wyglądających fatalnie, które rzekomo były po remontach. Nie chciałem swojego robić na odpier...ol w szopie u Henia za pół litra... Miało być "jak w amerykańskich programach tv", innej opcji nie brałem pod uwagę.
Po blisko trzech latach płacenia OC za stojący w garażu szkielet przejrzałem na oczy i zdałem sobie sprawę, że to nie ma sensu, bo nie mogę przestać jeść i zacząć chodzić w dziurawych butach, żeby każdą złotówkę przeznaczyć na remont. Niestety z miesięcznej pensji nie jestem w stanie odłożyć na ten cel tyle ile bym chciał, bo jak by nie było, to tylko hobby.
Odstawiłem sentymenty na bok, zdałem sobie sprawę, że w tym tempie może wyjadę tym Fiatem za 10 lat i podjąłem zdecydowane kroki.
Sprzedałem budę, części od klasyka, "szarego" Fiata i Poloneza. Od razu zebrała się sumka za którą mam nadzieję znaleźć zadbanego Fiata, któremu wystarczą ładne felgi, polerka i kosmetyka. Poszukiwania zacznę po zimie, bez pośpiechu.