Witam,
moje auto już pewnie widzieliście - dostałam je od mojego dziadka, który był jego pierwszym właścicielem od IV.1974 do VI.2011. Przebieg w dniu, w którym zabierałam Potwora do siebie <18 000. Auto stało w garażu, jeździło dwa razy w roku (na działkę pod miasto i z działki), acz ma za sobą np. wycieczkę nad morze w połowie lat 80.
Stan samochodu początkowo wydawał mi się lepszy, niż był w rzeczywistości. Blacha w miarę ok, ale na masce paskudna rdza wyszła. Z racji posiadania w domu warsztatu i cudotwórcy od mechaniki, blacharki i lakieru, bardzo mnie to nie martwi. Zimą będzie ratowanie.
Sprzęgło latem odmówiło współpracy. Fiat dostał nowy wysprzęglik i pompę sprzęgła. Znów współpracuje. W międzyczasie okazało się, że nagrzewnica popuszcza, czujka wiatraka nie działa, lewy sworzeń trzeszczy, gaźnik wymaga regeneracji, tylny most wydaje dziwne odgłosy przy ruszaniu. W miarę możliwości, głównie finansowych, pomału go ogarniam.
Kosmetycznie liżę auto od początku jego posiadania: najpierw wnętrze, teraz chromkami się zajmuję. Niedawno dostałam atrapę i okulary, więc prawdopodobnie przód jednak będzie się błyszczał. Póki co, i tak mi się mój Fiat niesamowicie podoba, i tak jestem z niego dumna i i tak strasznie go kocham
(zdjęcia wcisnę, jak je w czeluściach kompa odnajdę)